Bodaj najsłynniejszy film animowany braci Quay to sugestywna porcja mrocznego i melancholijnego surrealizmu, którą można przyrównać do twórczości Franza Kafki czy malarstwa Zdzisława Beksińskiego. Prześlicznie wykreowany i ogromnie plastyczny mikro-świat poszukujących znaczenia lalek, a zaraz mikro-przestrzeń rozkładu, degradacji i samotności. "Ulica Krokodyli" wciąga, zachwyca enigmatycznością, przytłacza mroczną atmosferą, to film trudny do rozszyfrowania. Tak jak zresztą awangardowa i przesycona poetyką sennego koszmaru proza Brunona Schultza.
Odświeżam po latach.