choć niezbyt porywające i raczej nie zapadające na długo w pamięci. Wprawdzie ten film nie wywarł na mnie większego wrażenia, ale nieco zaintrygował i pozwolił poczuć potencjał rumuńskiej kinematografii. Jednak może warto się na nią otworzyć?
Inscenizacyjny minimalizm jest, myślę trafnym wyborem przy opowiadaniu tej historii. Obywa się bez melodramatycznego zgiełku i przerysowań. Ale rzeczywiście trudno o filmie pamiętać dłużej skoro już co najmniej kilkadziesiąt razy widzieliśmy różne warianty tego wzoru dramaturgicznego. I nie stanie się klejnotem w koronie rumuńskiej kinematografii bo reżyser filmowi znaczeń nie dodał i żadnymi poszukiwaniami natury estetycznej nie nobilitował. Good night, and good luck, esforty.
6/10