A własciwie z marychą... Bohater odsuwa na bok "50 lat swojego dzieciństwa", a symbolem wejscia w "doroslosc" staje sie zerwanie z narkotykiem. Świetne kino, znakomicie zagrane, momentami bardzo zabawne, momentami bardzo nieglupie. I jedynie wspomniane porzucenie nalogu wydaje sie byc nazbyt uproszczona metodą osiagniecia doroslosci (przez caly film widzimy Douglasa "odurzonego", Douglas - abstynent z miejsca staje sie glowa rodziny), a z drugiej strony pachnie tanim moralizatorstwem, ktore nie przystoi tak inteligentnemu filmowi.