historia węgierskich emigrantów, zrealizowana przez Węgierkę z pochodzenia, a jednak z ducha jak najbardziej amerykańska. jest tu ta typowy dla tej kinematografii łopatologia i ignorancja względem innych kultur. opowieść chce być chyba wielce dramatyczna, ale w zasadzie nie ma po temu środków. bardziej irytuje swoją naiwnoscią i tanim moralizowaniem. największym plusem są role pani Kinski oraz Scarlett Johansson. można obejrzeć, jeśli ktoś przepada za tego typu sentymentalnymi bajaniami. ode mnie 5/10, ale tylko za dosć mocno zaznaczony klimat Stanów lat 50- i 60-ych.
Zgadzam się. Uczucia i klimaty "sielankowo-sentymentalne" przedstawione naprawdę ładnie i skłaniają do wzruszeń, natomiast historia konfliktu między dojrzewającą córka a jej matką zupełnie nieprzekonująco przedstawiona, niepogłębiona psychologicznie, płaska. Ogólnie, postacie są stereotypowe, schematyczne -- film ogląda się raczej głównie dla aktorów i klimatu. Ostatnie 20 minut bardzo, bardzo słabe -- bohaterka sprawia wrażenie, jakby wszyscy bliscy jej ludzie byli zdjęciami w albumie: ot, siądzie sobie człowiek, popatrzy, coś tam sobie przypomni, uśmiechnie się, pokontempluje przez minutkę, może pół łezki uroni i... wystarczy. Trochę zakalec.